Zamek znów zamarzł... Polska firma Yeti była na tyle uprzejma, że umieściła moje imię i nazwisko na puchowym śpiworze, który kupiłem tuż przed wyjazdem. To miłe. Jeśli kiedyś zamarznę, to zwłoki będzie można zidentyfikować bez otwierania śpiwora. Praktyczne rozwiązanie, bo wszystko bedzie już gotowe i estetycznie zapakowane... Puchowy śpiwór okazał się być strzałem w dziesiątkę, bo bez wątpienia w klasycznym trząsłbym się z zimna. W nocy temperatury spadały poniżej zera stopni a dla mnie największym problemem było wydostanie się nad ranem z namiotu. Tanie produkty z Tesco potrafią mieć sporo zalet – mój namiot za 30 pln waży 1.5 kg, można go rozstawić w 5 minut bez użycia ani jednej szpilki. Jedyny problem to taki, że nad ranem, gdy wszystko zaczyna pokrywać szron zamek od wyjścia pokrywa się lodem i trzeba go rozmrażać. Oprócz tego jest perfekcyjny.... Ech, my tuutaj gadu gadu, a tutaj trzeba zwijać namiot i jechać na stację benzynową na gorącą kawę za półtora dolca. A potem znów pogoń za kolorami jesieni.... Dziękuję Rafałowi Borkiewiczowi za nieocenioną pomoc, którą wyświadczył mi podczas pobytu w Nowej Anglii
.:. 14 dni podróży |