Nowa Anglia - szukajac kolorow jesieni..
 
home .:. mapa  .:. galeria .:. informacje praktyczne



Nowa Anglia

To miał być wspaniały plener fotograficzny.
Spodziewałem się wąskich dróżek wijących się pomiędzy miasteczkami ze wspaniałymi białymi kościółkami otoczonymi czerwienią.
Trochę się bałem, że deszcz popsuje wszystko, że słońce schowa się za chmurami a ja będę przez dwa tygodnie mókł w namiocie.
Jakże odmienna okazała się rzeczywistość. Jadąc z północy, z Berlington w stanie Vermont na południe w kierunku Bostonu przez cały czas goniłem kolory jesieni. Ludzie po drodze mówili: "spóźniłeś się o przynajmniej tydzień - tutaj wszystko zdążyło już opaść".
Pomimo wspaniałego słońca drugi tydzień podróży był wyjątkowo zimny - nad ranem na moim namiocie tworzyła się warstwa szronu i bywało, że zanim odmroziłem zamek od swojego taniego namiotu minęło kilka chwil.
Ciągłe gonienie kolorów jesieni wpłynęło na zmianę moich planów - zamiast jechać w kierunku Portland nad wybrzeżem postanowiłem pozostawić malownicze latarnie "na następny raz" i popedałować chwilę w środku Nowej Anglii. Najwięcej kolorów widziałem w okolicy Bostonu, ale tam niestety drogi zrobiły się dużo bardziej ruchliwe i gdzieś zagubiłem wspaniałą górską atmosferę gór z Vermont.

Przejazd przez Nową Anglię rowerem wpłynął na kolejną weryfikację mojej wizji Ameryki. Dzięki temu, że wybierałem najwęższe drogi zaznaczone na mojej mapie większą część czasu spędziłem w lesistych okolicach, gdzie odległość pomiędzy jedną a drugą osadą sięga kilkunastu mil. Trudno było nie zauważyć różnic w standardach domów, które mijałem - gdzieś w oddali widziałem wspaniałe, pięknie utrzymane rezydencje, ale wystarczyło podjechać niewielki kawałek by zobaczyć drewniane domy, które w wielu miejscach Europy uchodziłyby za rudery. Miałem szczęście odwiedzić urocze miasteczka z kilkoma drogami, w których centrum stanowiła stacja benzynowa. Na tych stacjach pijałem gorącą kawę i herbatę, które nad ranem ratowały życie.
Czas mojej podróży zbiegł się z intensywną kampanią prezydencką potyczką pomiędzy Barackiem Obamą a Johnem McCainem. Był to pretekst do wielu rozmów z tubylcami na temat polityki, ich standardu życia i wizji przyszłości. Byłem zdziwiony jak bardzo otwarcie i z jakim entuzjazmem Amerykanie manifestują swoje sympatie polityczne - przy większości domów widać było chorągiewki z nazwiskami ich kandydatów na prezydenta.

Każda rowerowa wędrówka ma swoją specyfikę. Po powrocie do domu długo nie mogłem się zebrać do pracy nad zdjęciami czując w duchu, że jako plener fotograficzny ta podróż jedynie w części wypełniła moje oczekiwania. Zdjęcia, które zdecydowałem się opublikować noszą znamiona obróbki i nie mam zamiaru tego ukrywać. Gdybym dzisiaj miał decydować o wyjeździe, z pewnością wybrałbym wcześniejszy termin - gdzieś w okolicy końca września. Lepiej jest czekać na jesień niż ją gonić...

Ogromną pomoc w podróży wyświadczył mi Rafał Borkiewicz wraz z Dorotą, małym Kacprem i mamą. Bardzo gorąco Wam dziękuję!

1. Klimat i kiedy jechać
Moja podróż przypadała na okres od 13go do 26go października 2008 roku. Była ona poprzedzona dosyć gruntowną analizą publikacji tyczących kolorów jesieni w Nowej Anglii. Zgodnie z publikowanymi mapkami ten okres wydawał się być najbardziej odpowiedni na trasę z Vermont do Bostonu. W praktyce na północy Nowej Anglii jesień zawitała dwa tygodnie przed moim przyjazdem. Będąc mądrym po szkodzie stwierdzam, że lepiej jest przylecieć do Nowej Anglii przed tzw. "peakiem" jesieni niż po jego zakończeniu. Sugerowałbym więc zacząć podróż pod koniec września, chociaż to bardzo zależy od rejonu Nowej Anglii, w ktorym szukamy czerwonych liści.
 

2. Przewodniki
Uwielbiam ideę propagowaną przez Lonely Planet polegającą na sprzedaży wybranych rozdziałów przewodników przez Internet. Dodatkowo rozdziały wprowadzające można ściągnąć ze strony Lonely Planet za darmo. Ja wykupiłem część rozdziałów przewodnika "New England" (ISBN: 978-1741046748). Dodatkowo można znaleźć w księgarniach kilka kolorowych przewodnikow - może warto jest zainteresować się wydawnictwem Eyewitness Travel Guides (ISBN: 978-0756626976).
W praktyce, jeśli chcesz odnaleźć w Nowej Anglii kolory jesieni, poszukiwanie odpowiednich miejsc zmusi Cię do dostosowania trasy do aktualnej pogody. Jesień w wielu miejscach potrafi zaskakiwać i nie jesteś w stanie tak zaplanować podróży, żeby we wszystkie miejsca trafić idealnie z czasem. Dodatkowo trzeba brać pod uwagę słońce i deszcze. Dlatego przewodnik może jedynie sugerować miejsca do odwiedzenia, ale rzeczywistość w moim przypadku mocno zweryfikowała plany.
W swojej podróży rowerowej korzystałem z mapki wydawnictwa The Rough Guide (ISBN: 978-1843537007). Po dłuższej wizycie w księgarni uznałem ją za najlepszą i moim zdaniem sprawdziła się podczas podróży.

3.Bezpieczeństwo.
Z punktu widzenia rowerzysty Nowa Anglia jest tak samo bezpieczna jak kraje Europy Zachodniej. Ja wybierałem drogi o jak najmniejszym ruchu, bo podróż rowerowa w miejscach o dużym ruchu samochodowym nie jest przyjemnością. W okolicy Bostonu należy zachować szczególną ostrożność.
Sam Boston w przeciągu dnia wydał się miejscem bezpiecznym. Wieczorem wolałbym w niektórych miejscach nie pokazywać się samemu, co jest chyba uniwersalną regułą wartą do zastosowania w większych miastach.
Kilka razy w nocy słyszałem wycie kojotów. Przy drodze wielokrotnie zauważałem znaki ostrzegające kierowców przed łosiami, ale mnie niestety nie udało się zauważyć żadnego z nich, choć po cichu liczyłem na partyjkę szachów.

4. Ludzie
Dla mnie polityka USA i ludzie tam mieszkający to dwa odrębne rozdziały. Amerykanów lubię i jawią się mi oni jako ludzie o bardzo pozytywnym nastawieniu do świata. Potrafię sobie wyobrazić, że życie w górach Vermont nie jest lekkie - mijając drewniane domki w lasach zastanawiałem się, czy potrafiłbym tak mieszkać i odpowiedź za każdym razem była negatywna. Mam szacunek dla ludzi, którzy potrafili się tam odnaleźć.
Życie na uboczu w pewien sposób tłumaczy pewien dystans do obcych i potrafię zrozumieć rezerwę Amerykanów, którą spotykałem pytając o możliwość rozbicia namiotu w pobliżu ich domostw. Nie ukrywam, że na początku byłem zaskoczony dystansem, z jakim do mnie podchodzili. Ani razu nikt nie zaprosił mnie do domu. Rozbicie niamiotu w bliskiej odległości od domu wydawało się stanowić pewien problem. Dlatego pytając tubylców o pozwolenie na rozbicie namiotu wybierałem miejsca bardzo ustronne. Mimo to tylko raz nocowałem "na dziko". 3 noce spędziłem w hotelu, korzystałem również z gościny Rafała i Marcina w okolicach Bostonu.

5. Zdrowie.
Konieczne jest zadbanie o odpowiedniego ubezpieczenia medycznego pokrywającego koszty leczenia, które w Stanach Zjednoczonych potrafią być magicznie wysokie. Warto jest spędzić chwilę nad weryfikacją, czy nasze ubezpieczenie naprawdę pokrywa wszystkie koszty leczenia w przypadku potencjalnego wypadku, czego nikomu nie życzę.

6. Transport
Głównym węzłem komunikacyjnym Nowej Anglii jest Boston. Po złożeniu roweru na lotnisku droga do centrum miasta prowadzi przez tunele zamknięte dla rowerzystów i pieszych. Ja w jedną stronę zdecydowałem się na przejazd z rowerem metrem (dla mnie swego rodzaju nowość). Podczas powrotu nieoceniną pomoc wyświadczył mi Rafał zawożąc graty na miejsce swoim samochodem.

Pisząc o drodze lotniczej muszę pochwalić linie British Airways za wysoki standard usług i pomoc w przypadku problemów.
Pozwolę sobie zacytować mój tekst opublikowany wcześniej na forum dyskusyjnym:
a) BA jako jedna z niewielu linii proponuje transport roweru za darmo. Dla porownania Air France domagalo sie na trasie Basel->Boston kwoty 150 Euro za przewoz roweru w jedna strone.
b) jestem bardzo zadowolony z internetowego systemu rezerwacji i dalszej obslugi (check in na 24 godziny przed wylotem z mozliwoscia wyboru miejsca)
c) po przylocie do Bostonu okazalo sie, ze moj rower nie dolecial na czas, co bylo spowodowane zamieszaniem na lotnisku Heathrow. O tym, ze rower nie dolecial zostalem powiadomiony ZANIM bagaze zaczely byc wyladowywane na tasme. Reprezentantka BA juz na samym poczatku rozmowy zaproponowala 50USD rekompensaty za opoznienie i obiecala, ze rower przyleci nastepnym mozliwym lotem BA z Londynu. Termin zostal dotrzymany. Uznaje, ze opoznienie roweru nie powstalo na skutek zaniedban BA i bylo wynikiem generalnego bajzlu na LHR.
d) BA zgodzilo sie przechowac kartonowe pudlo od mojego roweru na lotnisku przez 2 tygodnie, co bylo spora pomoca, bo dzieki temu nie musialem szukac takiego pudla w dniu wylotu
e) w drodze powrotnej znowu na lotnisku Heathrow dzialy sie cudenka. Samolot po opoznionym ladowaniu czekal na pasie startowym na wyladowanie pasazerow przez ponad pol godziny. Wychodzilismy do autobusow a nie do rekawa, co spowolnilo caly proces. Dzieki temu spoznilem sie na polaczenie do Zurichu. Obsluga BA zaproponowala nastepne polaczenie do Zurichu lub Basel – a ja wybralem Basel. W ramach pomocy dostalem voucher na 10GBP do wykorzystania w restauracji na miejscu.
f) w obie strony standard samolotu i posilkow nie pozostawial niczego do zyczenia
g) cena biletu dla tego konkretnego polaczenia byla konkurencyjna w stosunku do innych ofert porownywalnych na wielu wyszukiwarkach (ebookers.ch, amadeus.net, momondo.com)


Pierwotny plan zakładał podróż pociągiem do Berlington wraz z rowerem. Na miejscu okazało się, że na tej trasie przewiezienie roweru jest niemożliwe i dlatego postanowiłem skorzystać z szybszego, tańszego i wygodniejszego przejazdu linią autobusową, która na swoich stronach deklarowała, że rower wysyłany jest oddzielną firmą spedycyjną. Na miejscu rzeczywistość okazała się być dużo bardziej przyjazna i udalo mi się wrzucić rower do autobusu. Potrafię sobie wyobrazić, że w przypadku grupy 3-osobowej przewóz autobusem z rowerami mógłby stanowić poważny problem.
Pomiomo tego, że nie udało mi się skorzystać z lokalnych linni kolejowych, moja wizyta na dworcu wykształtowała we mnie wizję kolei jako instytucji o standardzie podobnym do polskiego przy czym połączenia są dużo rzadsze niż w Polsce.
Rola prywatnego samochodu w Stanach Zjednoczonych jest dużo wyższa niż w Europie i trudno jest nie oprzeć się wrażeniu, że w USA wszyscy jeżdżą własnymi samochodami a nikt nie jeździ pociągami i autobusami. Przykładowo w jednym z większych miast w New Hapshire probowałem się dowiedzieć o połączenia autobusowe w kierunku Bostonu - kursował stamtąd jeden autobus dziennie; nikt nie potrafił mi dokładnie określić skąd ten autobus dokładnie odjeżdża.
Do wykupienia biletu autobusowego lub kolejowego potrzebny jest dowód tożsamości.

7. Koszta
Mój bilet z Zurychu do Bostonu liniami British Airways kosztował 1160chf, ale trzeba zauważyć, że generalnie loty ze Szwajcarii na tej trasie są dosyć drogie. Najtańsze loty do USA można znaleźć z Londynu, ale ja nie chciałem ryzykować problemów związanych z transportem roweru i wolałem zapłacić trochę więcej - jak się w przyszłości okazało była to bardzo dobra decyzja, bo w przypadku lotów zarówno "do" jak i "z" Bostonu pojawiły się problemy z bagażem lub przesiadką.
Na miejscu piłem dużo ciepłej herbaty i kawy na stacjach benzynowych - średnio w cenie 1.5$ za kubek. Polubiłem tą kawę, bo w większości przypadków jest to impreza samoobsługowa i można dodać tyle śmietanki ile się chce. Cena omletu na śniadanie wraz z grzankami i herbatą kształtowała się w okolicy 10$.
Za hotele płaciłem około 60-70$ (mając do dyspozycji pokój z dwoma łóżkami, prysznicem, telewizorem, ogrzewaniem).
Koszt przejazdu autobusem na trasie Boston->Berlington to około 65$.
Jednokrotny przejazd meterem w Bostonie to 2$. Pozostałe ceny są zbliżone (z reguły niższe) do Europejskich.

8. Dla rowerzystów
a)Przed wyjazdem kupiłem sobie śpiwór puchowy firmy Yeti i okazało się to być świetnym pomysłem, bo w nocy temperatury spadały poniżej zera stopni. Komfort, jaki dostarcza śpiwór puchowy docenia się dopiero po spędzeniu nocy w takim śpiworze i naprawę polecam zakup.
b) Nie udało mi się na miejscu znaleźć nabojów do mojej uniwersalnej, małej maszynki gazowej, chociaż naprawdę szukałem ich w kilku sklepach
c) Wyjazd i wjazd do Bostonu może stanowić pewien problem techniczny z uwagi na ruchliwość dróg i brak sensownego połączenia na lotnisko. Warto jest o tym pomyśleć wcześniej - ja skorzystałem z uprzejmości Rafała, ktorej nie można przecenić.
d) Bardzo pomocne okazało się być biuro bagażowe British Airways, które przechowało przez 2 tygodnie moje kartonowe pudło rowerowe na miejscu. Załatwianie takiego pudła w Bostonie wydaje się być dużo bardziej trudniejsze w porównaniu z innymi miastami, z których startowałem - nie widziałem w Bostonie ani jednego sklepu rowreowego.
e) Nie przepadam za miastami, ale Boston zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z chęcią spędziłbym tam więcej czasu na zwiedzanie w porównaiu z tymi kilkoma godzinami, które przeznaczyłem na szybki spacer i obiad w restauracji.
f) Restauracje wybrzeża Nowej Anglii słyną z bardzo dobrze przyrządzanych homarów. Dla wielu ludzi jest to potrawa dosyć unikalna i dlatego jest warto skorzystać z okazji. Już sama "procedura" jedzienia homara jest dosyć ciekawa...

9. Przydatne linki
a)Yankeefoliage - kompendium wiedzy turystycznej o jesieni w Nowej Anglii wliczając aktualizowaną mapkę kolorów
b)AMTRAK - linie kolejowe
c)GREYHOUND - jedna z najpopularniejszych linii autobusowych


Życzę Wam powodzenia na trasie

Leszek Andzel